04 sie Co zawdzięczamy Myszce Miki – o ochronie prawnej postaci fikcyjnych
Popkultura uwielbia wyrazistych bohaterów. W świecie literatury, filmu, komiksu czy gier komputerowych celnie nakreślone postaci potrafią podbić serca odbiorców i przełożyć się na sukces całego dzieła. Dlatego warto wiedzieć, jakie są prawne możliwości ochrony postaci fikcyjnych. Taka wiedza pozwala twórcom z jednej strony skutecznie chronić swoje postaci przed kopiowaniem przez innych. Z drugiej strony – dostarcza przydatnych wskazówek, jak dalece można się inspirować utworami już istniejącymi, żeby nie narazić się na oskarżenie o plagiat.
Jeśli uczyć się na błędach…
…to najlepiej cudzych. Mało kto wie, że wytwórnia Walta Disneya – obecnie jeden z największych „rekinów” na polu obrony swojej własności intelektualnej – działalność zaczęła od utraty stworzonej przez siebie postaci. W 1927 roku Disney stworzył postać królika Oswalda, a licencji na korzystanie z niej udzielił wytwórni Universal. W ciągu roku powstało ponad 20 filmów o Oswaldzie. Gdy Disney chciał przystąpić do produkcji kolejnych, okazało się, że za jego plecami dystrybutor nabył prawa do postaci bezpośrednio od rysowników. W ten sposób kolejne kreskówki Universal mógł tworzyć już niższym kosztem – bez udziału Disneya. Okazało się, że zgodnie z zawartymi umowami Disney istotnie nie posiada żadnych praw do postaci Oswalda[1].
Disneyowi nie pozostało więc nic innego, jak stworzyć nową postać – i tak powstała najsłynniejsza mysz na świecie. Ostatecznie jednak to seria o Myszce Miki zdobyła większą popularność niż królik Oswald, więc Disney podobno nie żywił szczególnej urazy do wytwórni Universal, która nakręciła w sumie ponad 100 filmów o Oswaldzie. Można jednak przypuszczać, że odzyskanie tej postaci musiało stanowić dla wytwórni Disneya swego rodzaju punkt honoru, bo niemal 80 lat później, w 2006 r. odkupiła ona prawa do Oswalda od Universal Media. Morał? Lepiej chronić stworzone przez siebie postaci, niż musieć później odzyskiwać od innych prawa do nich.
Prawo autorskie
Gdy myślimy o literaturze czy filmach, a więc i o występujących w nich postaciach, pierwszym i najbardziej naturalnym skojarzeniem jest ochrona prawnoautorska. Istotnie, podstawową zasadą prawa autorskiego (nie tylko w Polsce, ale w większości państw świata) jest automatyczna ochrona utworu z chwilą jego ustalenia[2]. Oznacza to, że aby korzystać z ochrony prawnoautorskiej, twórca nie musi dokonywać zgłoszenia do rejestru ani dopełniać żadnych innych formalności. Jego utwór – czyli przykładowo film, powieść, komiks, obraz – jest chroniony automatycznie. Ale czy ochronie podlegają także przedstawione w utworze postaci jako takie?
Detektyw z Baker Street i ruda dziewczynka na koniu, czyli postaci opowiadające historię
Aby odpowiedzieć na to pytanie, należy sięgnąć do samej definicji prawa autorskiego – chroni ono każdy przejaw twórczości o indywidualnym charakterze. Wymóg oryginalności oznacza, że prawo autorskie znajduje zastosowanie jedynie w stosunku do przedmiotów, które są oryginalne – stanowią własną twórczość intelektualną autora. Postać może więc zostać uznana za utwór, jeżeli spełnia przesłanki indywidualności i oryginalności.
Co to oznacza w praktyce? Przystępnego wyjaśnienia dostarcza rozwinięta w Stanach Zjednoczonych doktryna story being told test, zgodnie z którą za przedmiot ochrony prawnoautorskiej może zostać uznana postać, której cechy charakterystyczne są na tyle mocno zarysowane, że postać ta niejako sama „opowiada” historię. I tak na przykład w angielskim detektywie z fajką, mieszkającym przy ulicy Baker Street, przeciętny odbiorca rozpozna Sherlocka Holmesa. Obraz mieszkańca galijskiej wioski daleko na północy Francji, który nosi spodnie w biało-niebieskie paski, a w dzieciństwie wpadł do kociołka z magicznym napojem, nieuchronnie prowadzi do skojarzenia z Obeliksem. Ruda dziewczynka na pstrokatym koniu, mieszkająca w dalekiej Szwecji chyba każdemu skojarzy się z Pippi Pończoszanką.
Warto jednak odnotować, że bynajmniej nie wszystkie postaci fikcyjne spełniają ten warunek – na przykład już w późnych latach 50. sąd amerykański odmówił ochrony prawnoautorskiej postaci detektywa Sama Spade’a, bohatera powieści i filmu „Sokół Maltański”, uznając, że postać ta nie spełnia warunku story being told test[3]. Ochronie prawnoautorskiej nie podlegają również elementy stanowiące tzw. scènes à faire, czyli elementy typowe dla danego typu dzieła, w tym również postaci.
Czas trwania ochrony prawnoautorskiej
Jaki jest czas trwania ochrony prawnoautorskiej? Coraz dłuższy. Obecnie prawa autorskie majątkowe wygasają dopiero 70 lat po śmieci twórcy. Niektórzy twierdzą, że wpływ na tak długi (i nadal sukcesywnie wydłużany!) okres ochrony ma nikt inny, jak… Myszka Miki. Lobby gigantów posiadających prawa autorskie do najbardziej kasowych wytworów popkultury jest w Stanach Zjednoczonych tak silne, że jest w stanie przekonać Kongres do zmiany prawa. Mówi się ironicznie, że za każdym razem, gdy chwila wygaśnięcia praw autorskich do postaci stworzonych przez Walta Disneya zaczyna się niebezpiecznie zbliżać, do Kongresu trafia projekt ustawy wydłużającej okres trwania ochrony prawnoautorskiej. W tej ironii jest jednak ziarnko prawdy. Okres ten wydłużano już bowiem kilkakrotnie – ostatnio w 1998 r. ustawą o nazwie Copyright Term Extension Act, powszechnie znaną jako – nomen omen – Mickey Mouse Act. Zgodnie z przepisami tej ustawy, stworzona w 1928 r. Myszka Miki ma wejść do domeny publicznej 1 stycznia 2024 r.[4] Można się jednak spodziewać, że wytwórnia Disneya już szykuje się do walki o kolejne przedłużenie.
Ochrona postaci znakiem towarowym i wzorem przemysłowym
Co do zasady prawa autorskie majątkowe wygasają zatem po upływie 70 lat od śmierci twórcy – trafiają wówczas do domeny publicznej, co oznacza, że każdy może z nich dowolnie korzystać. Czy na pewno całkowicie swobodnie? Niezupełnie. Nawet bowiem po wygaśnięciu praw autorskich, spadkobiercom czy ewentualnym zainteresowanym utrzymaniem monopolu na daną postać pozostaje szereg innych możliwości prawnych. Dobrym przykładem jest sytuacja postaci Tarzana.
Powieści o Tarzanie autorstwa Edgara Rice Bourroughsa zaczęto wydawać w 1916 r. Obecnie wszystkie one są już w domenie publicznej. Jednak zapobiegliwi spadkobiercy autora już w 1965 r. zarejestrowali słowny znak towarowy „TARZAN”, co pozwala im skutecznie się sprzeciwiać używaniu tego imienia przez kogokolwiek, kto nie otrzyma ich zgody[5].
Warto dodać, że tego typu ochrona może potencjalnie trwać w nieskończoność, ponieważ znaki towarowe, w przeciwieństwie do prawa autorskiego, mogą być odnawiane bez żadnych ograniczeń czasowych. Jako znak towarowy można zarejestrować np. nazwę (imię) danej postaci fikcyjnej lub jej wygląd – w postaci znaku graficznego. Jak już wspomniano, niewątpliwym plusem znaku towarowego jest w zasadzie nieograniczony czas ochrony – prawo ochronne przyznawane jest na 10 lat, ale można je wydłużać na kolejne 10-letnie okresy ochronne praktycznie w nieskończoność. Za minus można uznać fakt, że znak towarowy jest chroniony zawsze w odniesieniu do konkretnych towarów i usług (których lista może być jednak bardzo długa). Poniżej kilka przykładów:
ALICE IN WONDERLAND – unijny słowny znak towarowy zarejestrowany na rzecz Disney Enterprises Inc.
TARZAN – unijny słowny znak towarowy zarejestrowany na rzecz Edgar Rice Burroughs Inc.
SUPERMAN – unijny słowny znak towarowy zarejestrowany na rzecz DC Comics
– znak słowno-graficzny zarejestrowany na rzecz Disney Enterprises Inc. na terytorium Polski
– unijny znak graficzny zarejestrowany na rzecz Disney Enterprises.
Dla celów ochrony wizerunku postaci możliwa jest także ochrona wzorem przemysłowym. Tego typu ochrona pozwala uprawnionemu na sprzeciwienie się używaniu wszystkich wzorów wywołujących identyczne ogólne wrażenie. Praktyka pokazuje, że przedsiębiorcy chętnie korzystają z ochrony wzorem przemysłowym, aby zabezpieczyć się przed bezprawnym kopiowaniem wyglądu zewnętrznego stworzonych przez nich postaci.
Podsumowanie
Każda z opisanych powyżej możliwości ochrony postaci fikcyjnej daje inne możliwości i stwarza inne zagrożenia. Z tego powodu za optymalną i najlepiej zabezpieczającą interesy twórcy uznaje się ochronę wielotorową. Ochrona prawnoautorska powstaje automatycznie i nie wymaga żadnego działania twórcy, jednak warto pomyśleć o jej uzupełnieniu znakiem towarowym i/lub wzorem przemysłowym, by skorzystać z korzyści, jakie dają różne formy ochrony.
[1] Por. Katarzyna Grzybczyk, „Ikony popkultury a prawo własności intelektualnej. Jak znani i sławni chronią swoje prawa”, wyd. Wolters Kluwer, Warszawa 2018; por. również https://d23.com/disney-history/.
[2] Należy jednak zaznaczyć, że „ustalenie” dzieła również może wywoływać rozbieżności interpretacyjne. Ciekawym przykładem jest spór między pisarzem Leslie Klingerem, znawcą Sherlocka Holmesa i kontynuatorem twórczości Arthura Conan Doyle’a, a spółką Conan Doyle Estate, podającą się za podmiot nadal uprawniony do postaci Sherlocka Holmesa. Prawnicy tej ostatniej spółki dowodzili przed sądem, że postać Sherlocka Holmesa nadal pozostaje pod ochroną prawnoautorską, ponieważ Holmes ewoluował w twórczości Doyle’a aż do ostatniego opowiadania, a zatem dopiero od tamtego momentu można go traktować jako zamknięty utwór. Sąd nie przychylił się do tej argumentacji, wskazując, że postaci takie jak Holmes, Watson, Moriarty, jak również adres 221B Baker Street i inne elementy pojawiające się w opowieściach o Sherlocku już od początku, stały się już częścią domeny publicznej: https://en.wikipedia.org/wiki/Klinger_v._Conan_Doyle_Estate,_Ltdl por. również: Katarzyna Grzybczyk, „Ikony popkultury a prawo własności intelektualnej. Jak znani i sławni chronią swoje prawa”, wyd. Wolters Kluwer, Warszawa 2018, str. 113.
[3] Warner Bros. Pictures, Inc. v. Columbia Broadcasting System, Inc., 216 F.2d 945 (9th Cir. 1954)
[4] http://copyright.nova.edu/mickey-public-domain/
[5] Ze względu na nadużycia związane z rejestracją nazw postaci jako znaków towarowych, zasadne wydawałoby się rozważenie wprowadzenia do ustawy – prawo własności przemysłowej dodatkowej bezwzględnej przesłanki odmowy rejestracji znaku, która nakazywałaby odmówić rejestracji znaku składającego się z nazwy lub innego elementu, który stał się już częścią domeny publicznej. Regulacje funkcjonujące w obecnym kształcie prowadzą bowiem do sytuacji, w której po wygaśnięciu ochrony prawnoautorskiej postać nadal może być obciążona prawami osób trzecich – na przykład prawem ochronnym na znak towarowy. Do pewnego stopnia niweczy to sens istnienia domeny publicznej, której celem jest umożliwienie wszystkim zainteresowanym podmiotom korzystania z zasobów wchodzących w jej skład.