Własność intelektualna od kuchni. Żywność jako przedmiot ochrony

Własność intelektualna od kuchni. Żywność jako przedmiot ochrony

Najznakomitszych kucharzy określamy często jako mistrzów sztuki kulinarnej. Wydaje się oczywiste, że gotowanie można uznać za sztukę. Składa się na nie tworzenie kompozycji określonych składników w odpowiednich ilościach, innowacyjny wygląd potraw, a niekiedy również bardzo nowatorskie podejście do łączenia smaków… A jednak, w przeciwieństwie do literatów, malarzy czy muzyków, kucharze czy blogerzy kulinarni nie mają zbyt wielu możliwości ochrony owoców swojej pracy.

Co ciekawe, nie zawsze tak było. Potrzebę nagradzania wysiłków kreatywnych kucharzy i zapewnienia ochrony ich wytworom dostrzegali już starożytni Grecy. Istnieją dowody na to, że w greckim mieście Sybaris (położonym w rejonie dzisiejszego południa Włoch) osobie, która stworzyła nowe, oryginalne danie, przysługiwało wyłączne prawo do tej potrawy na okres roku[1]. Prawo to zbliżone było do patentu.

Jakie więc formy i aspekty szeroko pojętej sztuki kulinarnej podlegają ochronie, a jakie nie?

Brak ochrony prawnoautorskiej dla przepisu

W ostatnim poście pisaliśmy o wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który orzekł, że smak produktu spożywczego nie może być uznany za utwór w rozumieniu przepisów prawa autorskiego[2]. Podobnie chronione prawem autorskim nie są przepisy na potrawy. Owszem, ochronie jako utwór podlega przepis kulinarny, czyli konkretny językowy sposób opisu przygotowania potrawy. Nie podlega jej jednak sam dobór składników czy sposób łączenia ich ze sobą[3]. Można więc opisać zaczerpnięty od kogoś innego przepis własnymi słowami. Wystarczy to, aby uwolnić się od wszelkich zarzutów o plagiat, nawet jeśli składniki, proporcje, wygląd i smak potrawy pozostaną identyczne.

Oczywiście raz na jakiś czas wzbudza to oburzenie w środowisku kulinarnym. Tytułem przykładu można wskazać głośną sytuację sprzed kilku lat. Autorka popularnego bloga kulinarnego Kwestia Smaku na swoim profilu na Facebooku wytknęła sieci Lidl, że ta zapożyczyła sobie od niej przepis. Chodziło o przepis na stir fry z kurczakiem, brokułami i kukurydzą oraz z makaronem soba i domowym sosem hoisin na bazie masła orzechowego. Wskazała, że nawet poszczególne składniki sosu są takie same, jak w jej przepisie. Zapewne nigdy nie dowiemy się, czy inspiracja była zamierzona, czy też nie. Nie ma to zresztą większego znaczenia dla sprawy. Jeśli  tylko przepis został ubrany w inne słowa, to z prawnego punktu widzenia wszystko jest w najlepszym porządku.

Kontrowersyjne? Dziś, w dobie rozciągania praw własności intelektualnej na coraz to nowe obszary, których ochrona kiedyś wydawałaby się niedorzecznością (zapach, gest) – pewnie tak. Z drugiej strony trudno wyobrazić sobie skutki wprowadzenia regulacji, która pozwalałaby uzyskać prawo ochronne na tak popularne potrawy, jak zupa pomidorowa czy spaghetti bolognese.

Panierka w sejfie, czyli receptury ściśle tajne

Nie czekając na znalezienie złotego środka, który pozwoliłby pogodzić interesy wszystkich zainteresowanych, potentaci przemysłu spożywczego wolą chronić swoje receptury jako tajemnice przedsiębiorstwa. I tak na przykład dokładny skład Coca-Coli pozostaje pilnie strzeżonym sekretem. Znają go (podobno) tylko nieliczni wtajemniczeni. Oryginalny przepis na Coca-Colę znajduje się w sejfie, który można oglądać zwiedzając park atrakcji The World of Coca-Cola w Atlancie.

Podobną aurą tajemnicy otoczona jest… panierka, w której obtaczane są kawałki kurczaka w KFC. Receptura zawiera listę 11 przypraw i ziół, z których składa się „oryginalna panierka pułkownika Sandersa”. Wraz z dokładnymi proporcjami ukryta jest w sejfie znajdującym się w dziale prawnym KFC. Podobno tylko dwie osoby na świecie znają ten przepis, a tajny szyfr otwierający sejf jest znany tylko jednej osobie.

To tylko dwa przykłady obrazujące jak pilnie koncerny z branży spożywczej strzegą swoich receptur. Marketing? No jasne. Trzeba jednak przyznać, że takie rozwiązanie pomaga chronić receptury, którymi niekoniecznie chcielibyśmy dzielić się z konkurentami. A że otoczka tajemnicy może w dodatku potencjalnie oddziaływać na wyobraźnię konsumentów – tym lepiej.

Patentowalne jedzenie?

Gdzie zatem poszukiwać ochrony praw własności intelektualnej dla produktów spożywczych? Okazuje się, że niekiedy rozwiązaniem może być… opatentowanie naszego produktu.

Przepisy kulinarne nie podlegają dziś ochronie patentowej. Potencjalnie możliwe jest jednak opatentowanie procesu technologicznego wytwarzania produktu spożywczego, metody przygotowania, jak również nowych składników czy dodatków. Rozwiązanie to musi jednak cechować się wymaganą dla patentu nowością i nieoczywistością.

Metody wytwarzania produktów spożywczych są patentowane na świecie od dawna.  Niewielu jednak wie, że jednym z pierwszym patentów zarejestrowanych przez amerykański Urząd Patentowy był automatyczny młyn zbożowy Olivera Evansa. Innym wczesnym przykładem jest patent na metodę produkcji znanych dziś na całym świecie płatków kukurydzianych. Uzyskała go spółka Kellog’s w 1896 r. Wraz z rozwojem przemysłu spożywczego na skalę przemysłową ruszyła lawina zgłoszeń. Zacięta walka o konsumenta doprowadziła do tego, że dziś lista najbardziej kuriozalnych patentów z branży spożywczej jest doprawdy imponująca. Kilkanaście lat temu w Stanach Zjednoczonych udzielono nawet patentu na „kanapkę bez skórki z masłem orzechowym i dżemem”.

Dziś, w dobie żywności wysokoprzetworzonej i genetycznie modyfikowanej, możliwości patentowania produktów żywnościowych, są coraz większe. Niezmiennie budzą one również kontrowersje natury zdrowotnej i etycznej. O tym, że koncern Monsanto posiada niezliczone patenty na żywność genetycznie modyfikowaną, nie warto nawet pisać. Również i w Europejskim Urzędzie Patentowym zarejestrowano już np. metodę produkcji substytutu mięsa, wegański ser czy kształt makaronu. O ile więc kwestia ochrony przepisu kulinarnego pozostaje – przynajmniej na razie – nierozwiązana, to istnieją inne możliwości ochrony stworzonego przez nas produktu spożywczego.

[1] https://e-courses.epo.org/wbts_int/litigation/History.pdf

[2] Wyrok TSUE z dnia 13 listopada 2018 r. w sprawie Levola Hengelo BV przeciwko Smilde Foods BV, C-310/17, ECLI:EU:C:2018:899.

[3] Por np.: Damian Flisak, Komentarz do wybranych przepisów ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, komentarz do art. 1, punkt 23, LEX 2018.